środa, 21 stycznia 2015

(...)ale nie dbam już o to(...)

Cześć. Nie jest mi łatwo pisać ten list do Ciebie..
Zbyt wiele się zmieniło,aby dalej kontynuować naszą znajomość. Nie powiem już ani nie napiszę 'przyjaźń'.Zbyt bardzo mnie to rani. Nie odywasz się,więc co mam myśleć? Jedyne co mogę to,to,że to koniec i to co napiszę jest Ci na rękę. Niestety taka prawda.
Możliwe,że jednak to co piszę Cię zrani,ale nie dbam już o to.

Uznałam,że warto abyś ostatni raz się dowiedział  o tym co ze mną związane.
"Więc tak.. Pisząc poprzedni list byłam nieświadoma pewnej sprawy. Pisałam,że niedługo będę Cię potrzebować,a okazuje się,że już Cię potrzebuję. Los znowu mną miota. Znowu próbuje mnie zniszczyć. Wczoraj zabrał mi bliską osobę,odebrał tej osobie życie.
 Nie uroniłam ani jednej łzy,a to znaczy,że jest ze mną źle,choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Znam ten stan i nie wyjdzie z tego nic dobrego. Tak samo się czułam po rostaniu z NIM. Nie chcę wracać do starych nawyków. W ten sposób zraniłabym innych,a w szczególności siebie.
Minął już prawie jeden dzień,a do mnie jeszcze nie dociera. Choć wiem,że to prawda,to jeszcze mam nadzieję,że to jednak sen." ~ Obecnie minęło już 6 dni.Miałam zamiar wysłać wcześniej pewien list,ale uznałam,że to bez sensu.
Wracając do tematu..
Zbyt wiele chyba od Ciebie wymagam i w związku z tym może właśnie tak się dzieje. Masz własne życie,a mnie jest wszędzie tam gdzie nie trzeba,czyli między innymi w twoim życiu.
To mój ostatni list pisany do Ciebie. Dziękuję i przepraszam za wszystko. Życzę powodzenia w życiu. I choć jesteś ważny dla mnie to odchodzę,nie mam siły żeby ciągnąć to dalej.
                                                                                                                                                     Żegnaj,                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz