czwartek, 19 lutego 2015

List do K.


Tak,to znowu ja. Dobrze przeczytałeś. Piszę do Ciebie bo podobno jesteś moim przyjacielem,choć od dłuższego czasu śmiem wątpić.
Wiesz.. Dużo mam do napisania,choć jest to pewnie mało ważne dla Ciebie.
Wpakowałam się z koleżanką w niezłe gówno. Nienawidzę właśnie siebie m.in. za takie sprawy. Nie rozumiem już samej siebie. Najpierw najeżdżam za to na ludzi,a potem sama tak robię. Zachowuję się gorzej  jak dziecko.
Ten dzień jest koszmarny,a następny będzie jeszcze gorszy. Najprawdopodobniej czeka mnie konfrontacja z moim byłym po roku,która nie będzie należeć do najmilszych. Robi się coraz ciekawiej,nieprawdaż? A to wszystko dzięki pewnemu pomysłowi..
  Nie wyrabiam już psychicznie,znowu. Znowu mam takie dni kiedy po prostu bez powodu chce mi się płakać,kiedy po prostu nic mi się nie chce,kiedy znowu mam problem z tym,że żyję,kiedy znowu mam ochotę skończyć ze sobą,ale coś nie pozwala mi na to,kiedy znów nie mogę zasnąć. Znów nastały dni kiedy muszę podejmować walkę z samą sobą.  Czy wiesz jakie to uczucie? Nie sądzę. Pomimo tego,że zawsze się o mnie martwiłeś i starałeś się chronić przed całym światem,wiedz o tym,że tym razem nie musisz,we dwie damy sobie radę.
Dzisiaj minął miesiąc od śmierci bliskiej mi osoby. Nie było mnie na mszy. Nie mogłam,choć chciałam na niej być.
A teraz jeszcze kilka słów związanych z nami..
Zaczynam mieć dość. Nie wiem już jak długo będę jeszcze brała udział w tym wszystkim. Ja już nie mam siły.
Teraz będziesz pisać do mnie okazyjnie? Oczywiście wykluczając moje urodziny bo przypuszczan słusznie,że na pewno nie wiesz kiedy je mam.
Przypomnij sobie kiedy ostatni raz pisaliśmy normalnie bez żadnych spin i w ogóle.  Zdziwiony? Ja już nie. Po mału zaczynam się przyzwyczajać.
Jutro mam w planach wyładować wszystko na treningu. I wiesz co? Mam nadzieję,że nie rozwalę sobie pięści czy coś.
                                                                                                                                      Wiem,nawaliłam.
                                                                          Życz mi powodzenia. Jutro pewnie się jeszcze odezwę.
                                                                                                                                        Twoja K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz